top of page

Antoni Uniechowski - Biografia

Hanna Lukowska

Beztroskie dzieciństwo spędził Antoni Uniechowski w domu rodzinnym na Białorusi. Wychowywał się w otoczeniu dwóch sióstr, dwa lata młodszej Karoli (1905-1954) i cztery lata młodszej Zochny (1907-ok. 1995). Jako dziecko słabe i chorowite wiele czasu spędzał w łóżku nieustannie rysując.

"W łóżku mogłem do woli czytać, no i przede wszystkim rysować. To była moja ulubiona rozrywka. Nie tylko rozrywka - to była wprost mania. Wyrysowywałem w zeszytach całe historie, układałem obrazkowe powieści, historyczne i fantastyczne. Przeczytane książki podsuwały mi pomysły." ( K. Uniechowska, Antoni Uniechowski o sobie i innych. Warszawa 1961 s. 49)

Początkowo nauki pobierał w domu. W 1916 roku złożył egzamin wstępny do klasy drugiej Gimnazjum rosyjskiego w Mińsku Litewskim. W 1917 roku świat jego dotychczasowej egzystencji przestał istnieć. W wyniku rewolucji rodzina utraciła majątek Rusinowicze. Mińsk Litewski został zajęty przez bolszewików w 1918 roku, a młody Antoni przeniósł się wraz z rodzicami do Warszawy.

Antoni Radogost - Uniechowski urodził się 23 lutego 1903 roku w Wilnie. Rodzicami jego byli Janusz Radogost-Uniechowski herbu Ostoja (1876-1924) oraz Zofia z domu Jelska (1882-1919). Janusz Radogost-Uniechowski ukończył Politechnikę w Rydze. W sposób wzorowy zarządzał rodzinnym majątkiem Rusinowicze, z zamiłowania był kolekcjonerem i znawcą dzieł sztuki.

"Ojciec, bardzo wspaniały i bardzo przystojny, oddany namiętnościom zbieracza, spędzał wiele czasu w domu, czyszcząc i reperując starą broń, której miał zbiór znakomity. Do swego gabinetu, pełnego najprzedziwniejszych przedmiotów wpuszczał niewielu i to rzecz jasna dzielących jego zainteresowania. Dzieci jego zdaniem roznosiły pchły i katar i trzymane były z daleka. Jedynie Tonio dostąpił kilka razy zaszczytu wejścia do sanktuarium. Było to zawsze wielkim przeżyciem." ( J. Abacki, Antoni Uniechowski 23.II.1903 - 28.V.1976 "Kronika Warszawy" 1977 nr 2/30 s. 132-133)


 

W 1919 roku wstąpił do Gimnazjum św Stanisława Kostki przy ulicy Traugutta. Jako uczeń gimnazjum uczęszczał na wieczorowe kursy rysunku Feliksa Słupskiego oraz do Szkoły im. Gersona. Po ukończeniu pięciu klas gimnazjum wystąpił z szóstej i zapisał się w 1924 roku, jako wolny słuchacz do Państwowej Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie. W 1925 roku uzyskał warunkowo prawa rzeczywistego słuchacza. Warunkiem było złożenie egzaminów uzupełniających w zakresie szkoły średniej. W tym samym roku zdał eksternistyczną maturę w Gimnazjum im. T. Rejtana w Warszawie.

Studiował u profesora Karola Tichego (pracownia malarstwa) oraz Wojciecha Jastrzębowskiego (projektowanie brył i płaszczyzn). Podczas studiów wyróżniał się szczególnie znajomością historii sztuki.

W 1930 roku ukończył studia. W owym czasie Szkoła Sztuk Pięknych w Warszawie nie była jeszcze Akademią, a co za tym idzie po ukończeniu studiów nie otrzymywało się żadnego dyplomu.

Jeszcze podczas studiów młody artysta poślubił Marię Assuntę de Liguori i zamieszkali razem w domu przy Krakowskim Przedmieściu 61. Historię Marii Assunty i Antoniego Uniechowskiego otacza legenda. Maria była córką księcia Ferdynanda Alfonsa de Liguori di Presice i Jadwigi z Chludzińskich. Urodziła się w Wenecji, dzieciństwo spędziła w posiadłości Liguorich pod Neapolem.

Jeszcze przed pierwszą wojną matka Marii Assunty rozeszła się ze swym księciem małżonkiem i opuściła "boską" Italię. Zabrała Marię i jej młodszego brata Alfa (imię Alfons było w rodzinie Liguorich specjalnie kultywowane ku czci prapradziadka - świętego Alfonsa de Liguori, doktora Kościoła i założyciela zakonu redemptorystów) i wróciła do swej posiadłości w powiecie ihumeńskim w Rosji.

Marię wysłano do szkół w Anglii. Po powrocie z Anglii zamieszkała wraz z matką w Warszawie, tu na ulicy Mazowieckiej po raz pierwszy ujrzał ją Antoni. Poznali się kilka miesięcy później w majątku wujostwa Antoniego Uniechowskiego - Fortunatów Zdziechowskich pod Kielcami. Panna de Liguori przyjechała tam wraz z matką. Antoni Uniechowski zakochał się w starszej o sześć lat pannie i postanowił się ożenić.

Związek z młodym artystą groził Marii pozostaniem w Polsce, na co nie chciała się zgodzić jej włoska rodzina. Ślub z młodym studentem, malarzem, to był skandal! Książę Ferdynand Alfons Maria zagroził zerwaniem stosunków z córką i wydziedziczeniem z resztek fortuny. Maria Assunta była bardzo nowoczesna i samodzielna więc postanowiła poślubić młodego artystę wbrew woli ojca.

W roku 1929 przyszła na świat Krystyna, córka Marii i Antoniego - późniejsza biografstka ojca.

W okresie międzywojennym o zamówienia na prace graficzne nie było łatwo. Artysta zajmował się w tym czasie głównie sztuką użytkową, nie znaczy to, że wtedy nie rysował, bo jak sam mówił - rysował zawsze.

"W latach trzydziestych malował temperami. Obrazki jak miniatury. To co później miało stać się tą jego wychwalaną, leciutką, zwiewną kreską piórkiem i tuszem, przedtem było starannie wypracowanymi obrazkami. Cieniutkimi pędzelkami (...) malował kolorowe scenki rodzajowe: woltyżerki na arenach cyrku, akrobatki na linach zawieszonych wśród podwórek, ogrodniczki, praczki, boginki z mitologii. Obrazek obrysowywał kolorowymi kreskami - tworzyły ramki - i polerował." (K. Uniechowska, Antoni Uniechowski czyli... Warszawa 1993 s. 38)

Kiedy Monopol Polski ogłosił konkurs na polskie karty do gry , robił ich projekty. Karty fascynowały Antoniego Uniechowskiego jako przedmiot kultury materialnej.

"(...) zwykłe karty do gry uzupełniały jego zamiłowanie do kostiumów historycznych i stylu. Przez lata marzył, by skomponować talię narodowych kart polskich z wizerunkami naszych królów i królowych, bohaterów i narodowych emblematów przy asach."

W tym czasie wykonał także: srebrną tablicę erekcyjną dla łodzi podwodnej ORP "Orzeł", witraż na statku M/S "Sobieski", sztandary województw, plakietkę z kości słoniowej na Wystawę Światową w Nowym Jorku, plakietkę z Syrenką Warszawską dla prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego.

Projektował gobeliny, wystawy wielu warszawskich kawiarni, hoteli i sklepów m in. E. Wedla, zaprojektował również wnętrze cukierni A. Blikle przy ul. Nowy Świat.

Pierwszym zamówieniem wydawniczym jakie otrzymał Antoni Uniechowski w 1937 roku, było zaprojektowanie okładki do książki - eseju Bolesława Micińskiego "Podróże do piekieł". Artysta ozdobił ją winietką przedstawiającą psa Cerbera o trzech głowach.

Przed wojną Antoni Uniechowski był członkiem Bloku Zawodowego Artystów Plastyków.

Okupację niemiecką spędził wraz z córką Krystyną w Warszawie (jego żona Maria zmarła w 1941 roku). Utrzymywał się ze sprzedaży własnych rysunków i z prac dekoratorskich. Również w czasie wojny dyrektor fabryki Wedla Karol Whitehead (siostrzeniec samego właściciela) zamówił u Antoniego Uniechowskiego prezent urodzinowy dla wuja. Miał to być parawan do kominka. Praca przedstawiała ogród łazienkowski widziany z lotu ptaka.

"Parawan miał cztery skrzydła, na każdym jako motyw centralny znalazła się jedna z łazienkowskich budowli: pałac królewski, dworek pani Grabowskiej, Pomarańczarnia i pałac Myśliwski. Alejki biegły symetrycznie, po nich spacerowało, jechało konno i powoziło mnóstwo postaci. Przed pałacem Myśliwskim ćwiczyły oddziały żołnierzy. Wszystko to działo się w okresie, kiedy król Stanisław August dopiero zakładał ogród łazienkowski. Więc drzewka były jeszcze niewielkie. W całym ogrodzie sadzono kwiaty, ogrodniczki biegały z konewkami, ustawiano donice z różanymi i pomarańczowymi drzewkami, grabiono trawniki, kręciło się mnóstwo psów, w krzakach flirtowały parki. U dołu każdego ze skrzydeł parawany pojawiły się duże figury: piękna dama i kawaler w bogatych, klasycznych strojach z epoki, na konnej przejażdżce... Na bocznym skrzydle - festyn na wodzie, łódki, gondole spowite w girlandy kwiatów, pełne rozbawionego towarzystwa przebranego za nimfy i satyrów. Na innym skrzydle - polowanie. Tłum konnych jeźdźców w pogoni za jeleniem. Wreszcie na środku król wśród dworzan, ministrów i dam oglądający projekty ogrodu. Z boku, przy sztalugach siedział na trawie malarz uwieczniający scenę. W postaci malarza Antoni Uniechowski sportretował samego siebie - chudy, w skromnym brązowym fraczku. Na tece leżącej obok malarza - umieścił swój monogram - A. U. I od tej pory tak zawsze podpisywał swoje rysunki" ( K. Uniechowska, Antoni Uniechowski czyli... Warszawa 1993 s. 95)

Parawan został wykonany na wzór parawanów osiemnastowiecznych, namalowany na grubej tekturze kredowej temperą, grubo werniksowany przedstawiał się imponująco. Antoni Uniechowski obliczył, że namalował na nim około 600 postaci, 126 psów i kilkadziesiąt koni.

Parawan przetrwał powstanie warszawskie doznając niewielkich szkód. Po wojnie był konserwowany w Krakowie, w pracowni Roberta Jahody.

Artysta nie brał czynnego udziału w powstaniu warszawskim, po jego upadku znalazł się w obozie przejściowym w Pruszkowie. Dzięki pomocy przyjaciela - Eryka Lipińskiego udało mu się wyjechać wraz z transportem chorych do prowizorycznego szpitala w Grodzisku Mazowieckim. Po ucieczce z Grodziska spędził wraz z córką kilka miesięcy w podkieleckich Rzędowicach - majątku Loli i Janusza Zdziechowskich. Następnie Antoni Uniechowski przedostał się do Krakowa.

Tutaj zaraz po wojnie rozpoczął działalność ilustratorską, której początki łączą się ściśle z powstaniem "Przekroju". Redaktor naczelny tego tygodnika Marian Eile namówił Antoniego Uniechowskiego do współpracy, która trwała kilkanaście lat (lata 1945 -1956 stała współpraca). Oto jak Marian Eile wspominał A.Uniechowskiego :

"- Tonio? Wysoki, chudy, mocno łysawy, w swoisty sposób bardzo elegancki.

Fenomenalna znajomość epok, strojów, mebli, lamp, naczyń, zegarów, całej kultury materialnej. I ta oszałamiająca łatwość i urzekająca lekkość rysowania!

A wszystkie te rysunki, setki ich albo tysiące w swoich krakowskich czasach wykonał w kawiarni Noworolskiego..."

Pierwsza ilustracja Antoniego Uniechowskiego ukazała się w "Żołnierzu Polskim". Jako nadworny rysownik "Przekroju" A. Uniechowski rozpoczął od komiksu z "Kandyda" Woltera, z fragmentami oryginalnego tekstu, zaś jego pierwszą okładką był - "Władysław IV, twórca polskiej polityki morskiej".

Od roku 1945 artysta współpracował sporadycznie z większością periodyków m. in. "Polonia", "Przyjaciółka", "Płomyk", "Płomyczek", "Uroda", "Opinia", "Panorama Północy".

 

Lata powojenne to także okres wielkiego zapotrzebowania na nowe wydawnictwa i ilustrację książkową. Znakomity wydawca ówczesnej "Wiedzy" Wacław Zawadzki zaproponował Antoniemu Uniechowskiemu ilustrowanie "Lutni" Puszkina w opracowaniu Tuwima a następnie "Kandyda" (kilkadziesiąt rysunków do Kandyda zachowało się, i znajdują się obecnie w Muzeum Literatury w Warszawie) oraz "Powiastek Filozoficznych" Woltera, "Manon Lescaux" Prévosta i "Cyganerii" Murgera.

Artysta współpracował z wieloma wydawnictwami, najwięcej książek z jego rysunkami wydała "Nasza Księgarnia", "Czytelnik", PWN oraz "Iskry". Były to w pierwszym rzędzie pozycje literatury klasycznej, dla starszej młodzieży i dorosłych. Wśród pisarzy polskich ilustrował: A. Mickiewicza, J. Słowackiego, H. Sienkiewicza, B. Prusa, E. Orzeszkową, S. Żeromskiego, J. Tuwima. Z francuskich: Woltera, A. F. Prévosta, H. Murgera, W. Hugo, A. Dumasa, z rosyjskiej: A. Puszkina, I. Turgieniewa, L. Tołstoja, A. Czechowa.

Niewiele wśród nich było książek dla dzieci, lecz te, które zilustrował głęboko zapadły w wyobraźnię młodego czytelnika. Wymieńmy choćby "Królewicza i żebraka" M. Twaina ("Iskry" 1954 r.), czy "Małą księżniczkę" F. E. H. Burnett ("Nasza Księgarnia" 1959 r.).

Na szczególne wyróżnienie zasługują ilustracje do "Preliminariów peregrynacji do Ziemi Świętej..." J. Słowackiego, prace do "Monachomachii" I. Krasickiego, czy album "Stara Warszawa".

W 1949 roku Antoni Uniechowski powrócił do Warszawy i zamieszkał przy ulicy Asfaltowej 16.

Od 5. I. 1950 roku był Członkiem Rzeczywistym Związku Polskich Artystów Plastyków - (nr leg. 1705), należał do Sekcji Grafiki.

W 1954 roku powtórnie się ożenił. Jego wybranką została Felicja Sarna z zamiłowania i wykształcenia historyk sztuki. Pani Felicja Uniechowska jak sama mówi o sobie - przez ponad dwadzieścia lat była sekretarką i impresariem swego męża. Poświęciła własną karierę mężowi oraz ich córce Konstancji (ur. 1957r.).

W 1961 roku państwo Uniechowscy przeprowadzili się do obszernego mieszkania przy ulicy Wąski Dunaj nr 7 na warszawskiej Starówce. Tu artysta miał dogodniejsze warunki pracy.

Pani Felicja ogarnięta namiętnością do rzeczy pięknych stworzyła dom wyjątkowy, pełen przedmiotów dużej wartości artystycznej i cudownej atmosfery. Małżonkowie zainteresowani najbardziej polonicami, urządzili wnętrze o charakterze polskim, choć jednocześnie bardzo współczesne, ich dom był zawsze pełen gości.

Przedmioty artystyczne były wielką pasją artysty, lubił się nimi otaczać, stanowiły inspirację do pracy.

W roku 1956 Antoni Uniechowski zadebiutował jako scenograf w warszawskim Teatrze Powszechnym przedstawieniem "Podróż po Warszawie". Było czymś fascynującym dla artysty zobaczenie własnego małego rysunku powiększonego do wielometrowych rozmiarów; postaci ożywionych. Takie możliwości stwarzała scenografia.

Ogółem zrealizował piętnaście scenografii teatralnych, trzy filmowe i pięć telewizyjnych. Prace teatralne Antoniego Uniechowskiego były prezentowane na krajowych i międzynarodowych wystawach scenografii.

Sugestywność przedstawianych projektów była tak wielka, że aktorzy niejednokrotnie przybierali pozy i gesty podpatrzone na rysunkach.

Ponadto artysta wykonał kilkanaście plakatów teatralnych, filmowych i reklamowych. Plakaty przedstawiały najczęściej powiększone rysunki Antoniego Uniechowskiego z dodanym liternictwem. Wyjątkiem są : "Polska rewia na lodzie" (1975) oraz plakat do filmu polskiego "Klub Kawalerów" w reżyserii Jerzego Zarzyckiego (1962). W obu przypadkach napisy na plakatach wykonał sam autor.

Wykonał ogromną ilość pocztówek oraz karnetów, w tym wiele o tematyce warszawskiej (Łazienki, Warszawa - Wilanów, Zamek Królewski). Liczne, ogromnie efektowne kalendarze, foldery, druki reklamowe, programy teatralne, okładki do płyt.

Artysta ma w swym dorobku również jeden ekslibris, wykonany dla Ludwika Bujno. Ekslibris przedstawia herb Ślepowron i wijącą się wstęgę z napisem: "Exlibris Ludovici Buyno". Całość otoczona owalną, następnie prostokątną ramką. Na wstędze widnieje inicjał autora A U. Ekslibris o wymiarach 64x52 milimetry wykonany został techniką cynkografii na zielonym papierze.

Scenografię i plakat traktował Antoni Uniechowski drugoplanowo. Najważniejsza dla artysty była zawsze ilustracja książkowa. Jego prace prezentowane były w kraju i poza jego granicami.

W 1951 roku zdobył I nagrodę na Ogólnopolskiej Wystawie Książki i ilustracji, w 1955 II nagrodę na Ogólnopolskiej Wystawie ilustracji, Plakatu i Drobnych form. W 1962 roku otrzymał I nagrodę Ministra Kultury i Sztuki na wystawie Książka i ilustracja w XV - lecie PRL. W 1965 został uhonorowany srebrnym medalem na Międzynarodowych Targach książki. Artysta zdobywał również nagrody i wyróżnienia w konkursach Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek na najlepiej wydaną książkę roku.

Był laureatem Nagrody Ziemi Krakowskiej, 1948 r., Nagrody Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci i młodzieży, 1960 r. W 1973 roku otrzymał Nagrodę II stopnia Ministra Kultury i Sztuki za całokształt twórczości w dziedzinie ilustracji książkowej. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w 1955 roku.

 

 

W kwietniu 1974 roku odbyła się w warszawskiej "Zachęcie" wystawa indywidualna Antoniego Uniechowskiego będąca wyrazem uznania dla jego działalności twórczej. Była to imponująca wystawa zorganizowana na 70 - lecie urodzin artysty, zaprezentowano na niej, w co aż trudno uwierzyć, cztery tysiące prac!

Antoni Uniechowski zmarł w Warszawie 28 maja 1976 roku. Pochowany został na cmentarzu wojskowym na warszawskich Powązkach. W pośmiertnym wspomnieniu pisał Andrzej Ryszkiewicz:

"Z głośnika dochodziły zniekształcone dźwięki marsza żałobnego, wydobywane ze zdartej płyty. Potem przycichły. Z wózka o elektrycznym napędzie sześciu ludzi dźwignęło trumnę i podniosło ją do przygotowanej mogiły. Ciężar odebrali grabarze, sprawnie założyli pasy i trumna śledzona naszym wzrokiem zniknęła w dole.

Przedstawiciel sekcji grafiki Związku Polskich Artystów Plastyków. Powiedział to, co w takich okolicznościach należało: że Antoni Uniechowski był malarzem, scenografem, ale przede wszystkim rysownikiem-ilustratorem. Że był oczytany, doskonale znający historię, że pozostawił po sobie dobre imię i prawdziwie zasłużył się kulturze.

Mówca wrócił na swoje miejsce w tłumie. Nastąpiły kłopotliwe chwile oczekiwania na ewentualnego następcę. Nie było go, więc dano znak grabarzom. Ceremonia zbliżała się ku końcowi.

Wśród rozchodzących się uczestników uroczystości słychać było szepty, że należały się i inne przemowy. Ale w czyim imieniu? Z ramienia jakiej organizacji czy instytucji głos mieli zabrać ludzie nad trumną Tonia, który do żadnych tzw. społecznych grup formalnych nie należał, bo nie pasował. Stał poza wszelkimi koteriami, z nikim się nie kłócił ani nie gniewał na nikogo, nie miał więc wrogów, jak i nie miał protegowanych. A to co robił, było jego własne, Uniechowskie, niczego innego nie przypominające. Na zunifikowany tłum ludzi, zbliżone do siebie słowa i obrazy, książki i numery gazet, powielane artykuły wstępne, jak i artykuły codziennego użytku, na upodobnione do siebie mieszkania, gesty, uśmiechy, rekwizyty - Tonio patrzył swymi pogodnymi oczami figlarza, jakby obmyślał jakiś żart czy tylko zdawał się mówić: to nie dla mnie.

Bo Tonio był inny, a w swoich siwych latach tę odrębność jakby świadomie zaczął podkreślać - podkręconymi wąsami, słomkowym kapeluszem o szerokim, powyginanym rondzie, laseczką, szeroką muszką w grochy. Było to oczywiście staroświeckie czy staromodne, ale też odróżniające. Nie szokowało - cóż w ogóle może dziś jeszcze zadziwić - tylko po prostu przypominało, że Antoni Uniechowski jest i chce być inny. Zewnętrznie i wewnętrznie. (...) Był typem starego szlachcica, ale bez snobizmu, i szczerym polskim patriotą bez wszelkich deklaracji..." ( A. Ryszkiewicz , Tonio. Wspomnienie o Antonim Uniechowskim "Literatura" 1976 nr 30 s. 14, il.)

Prace Antoniego Uniechowskiego, postacie, które stworzył ilustrując blisko dwieście tytułów książek żyją nadal w wyobraźni wielu pokoleń czytelników. Nadal bawią i uczą.

bottom of page